Zakłady na piłkę nożną - znaczenie pierwszego gola w meczu

Wszyscy piłkarze, niezależnie od tego, czy na co dzień występują przed wielotysięczną publicznością na największych stadionach świata, czy kopią się w czoło w jakiejś śmiesznej lidze, mają jedną wspólną cechę (i wcale nie chodzi o to, że uwielbiają piękne dziewczyny i szybkie samochody - albo na odwrót). Otóż pod każdą szerokością geograficzną zawodnicy zawsze znajdą wytłumaczenie swoich niepowodzeń i, co ciekawe, w 99% przypadków źródłem ich porażki nie będzie wizyta w kasynie o 4 nad ranem, ani Maxi Kebab z sosem mieszanym zjedzony poprzedniej nocy, a już na pewno nie imieniny kolegi Bogdana, które wymknęły się spod kontroli!

Nie! Winny jest zazwyczaj sprzyjający rywalowi ślepy sędzia, źle skoszona murawa, albo ciąg boiskowych zdarzeń, na które oni przecież nie mieli żadnego wpływu. No bo któż na Boga spodziewałby się, że stracona w 4 minucie bramka znacznie utrudni odniesienie zwycięstwa w meczu?!!! Poszukajcie w pamięci, kiedy po raz ostatni z ust obrońcy Waszego zespołu usłyszeliście, że “pierwsza bramka ustawiła spotkanie”? Albo że “szybko strzelony gol zabił mecz”? To nieważne, że bramka padła na samym początku, a na odrobienie strat zostało grubo ponad 80 minut. Pierwsza bramka ustawiła spotkanie i basta!

Sprawdźmy zatem, ile w tym prawdy? Czy rzeczywiście niemożliwą sztuką jest odrobienie jednobramkowej straty? Jak często drużyna, która pierwsza strzeli gola wygrywa mecz? Oraz jak taką wiedzę wykorzystać można do postawienia skutecznego zakładu bukmacherskiego?

Zakłady bukmacherskie piłka nożna to bardzo szerokie pojęcie, dlatego weźmy pod lupę rozgrywki w najbogatszej i najlepszej lidze świata - angielskiej Premier League. Co ważne w tym przypadku - nie tylko najbogatszej i najlepszej, ale i najbardziej emocjonującej. Bo chyba w żadnych innych rozgrywkach na boisku i na tablicy wyników nie dzieje się tak dużo, jak w Anglii. Nieustanne ataki, brutalne faule, puls na granicy stanu przedzawałowego oraz szala zwycięstwa przechylająca się to w jedną, to w drugą stronę. Tak. Premier League to idealna liga na potrzeby tego artykułu!

Zbadaliśmy siedem kolejnych sezonów z lat 2010-2017. Przyznamy szczerze, że statystyki do których dotarliśmy zaskoczyły nawet nas. Okazało się bowiem, że w najszybszej, najbardziej emocjonującej i nieprzewidywalnej wydawałoby się lidze świata, aż 69% spotkań wygrywały zespoły, które otwierały wynik! Najprościej mówiąc, drużyna która jako pierwsza znalazła drogę do siatki przeciwnika, wygrywała aż 7/10 spotkań! W 19% przypadków mecz kończył się remisem, a porażką jedynie w 12% spotkań.

Wydaje się, że mając taką wiedzę, nie ma nic łatwiejszego, niż postawienie zakładu na żywo u bukmachera. Bo przecież wystarczy oglądać dowolny mecz i w momencie strzelenia bramki przez słabeusza postawić na jego końcowy triumf - kurs na pewno ciągle będzie przyzwoity, a według tych statystyk istnieje blisko 90% szans, że ten zespół nie przegra! Nie jest tak do końca, a wpływ na to ma szereg czynników.

Na to, czy dana ekipa będzie potrafiła dowieźć do końca korzystny rezultat wpływa wiele czynników. Są to m.in.:

• Klasa drużyn
• Faza sezonu
• Miejsce rozgrywania spotkania (dom/wyjazd)
• Czas zdobycia pierwszego gola  

Jeśli chodzi o klasę zespołów to chyba nikt nie ma żadnych wątpliwości. Zdecydowanie łatwiej utrzymać prowadzenie do ostatniego gwizdka potentatowi, niż drużynie broniącej się co roku przed spadkiem. Liczby? Proszę bardzo. We wspomnianym wcześniej okresie drużyny z Top 4 Premier League wygrywały aż 80% spotkań, w których obejmowały prowadzenie, 14% meczów zakończyło się remisem, a tylko w 6% przypadków musiały zejść z boiska pokonane. Na drugim biegunie są 4 najsłabsze ekipy z omawianego przez nas okresu. Wygrały one tylko 51% spotkań, w których obejmowały prowadzenie. Co więcej, w zaledwie 6% przypadków potrafiły odwrócić losy meczu i mimo utraty pierwszego gola odnieść zwycięstwo.

Niebagatelny wpływ na dowiezienie korzystnego rezultatu ma również faza sezonu. W pierwszych kolejkach trenerzy nie przywiązują aż tak ogromnej wagi do taktyki i dyscypliny na boisku, jak w ostatnich meczach sezonu. Wówczas ktoś walczy o mistrzostwo, ktoś o udział w europejskich pucharach, a ktoś inny o życie i ligowy byt. Wówczas nie ma miejsca na żarty, a odwrócenie losów meczu zdarza się zdecydowanie rzadziej, niż na inaugurację.

Aby to sprawdzić, przeanalizowaliśmy 380 spotkań Premier League z sezonu 2011/2012. Wyniki nie pozostawiają złudzeń. Gospodarze wygrali prawie 71% meczów, w których wyszli na prowadzenie, niemalże 17% zremisowali, a przegrali nieco ponad 12%. Goście z kolei wygrali w 61% przypadków, niemal 26% meczów zakończyło się remisem, a w 13% gospodarzom, mimo utraty pierwszego gola, udało się odwrócić losy spotkania i wygrać mecz.
 

Spotkania, w których gospodarze strzelali pierwszego gola (kolejność zgodna z tabelą na koniec sezonu)

Spotkania, w których goście strzelali pierwszego gola (kolejność zgodna z tabelą na koniec sezonu)

Sprawdźmy zatem, czy liczba strzelonych pierwszych goli przekłada się na końcowe miejsce w tabeli? Czy zespoły, które częściej otwierały wynik meczu, kończą sezon na wyższej pozycji? Nie ulega wątpliwości, że tak. W tamtym sezonie Premier League mistrzem, po pamiętnej końcówce i bramce Aguero na sekundy przed ostatnim gwizdkiem sędziego, zostali piłkarze Manchesteru City. Być może dopisało im wówczas nieco szczęścia, jednak patrząc na statystyki końcowy triumf ekipy Roberto Manciniego nie był dziełem przypadku.

The Citizens otwierali wynik spotkania w aż 29/38 meczów sezonu. Przed własną publicznością obejmowali prowadzenie w 17/19 przypadków (wygrali wówczas 100% spotkań), natomiast poza domem jako pierwsi wpisywali się na listę strzelców w 12/19 meczów (wygrali 75% z nich).


Liczba meczów, w kótrych drużyna strzeliła jako pierwsza (kolejność zgodna z tabelą na koniec sezonu)

Nie bez znaczenia pozostaje również kwestia chwili, w której zobaczymy pierwszego gola. Co oczywiste, bramka w początkowym okresie gry daje rywalowi czas na reakcję i odrobienie strat, natomiast gol w samej końcówce najczęściej rozstrzyga kwestię zwycięstwa w jedną lub drugą stronę. Rzecz jasna, nieco inaczej wygląda to w przypadku gospodarzy i gości - szanse drużyny grającej przed własną publicznością zawsze są nieco większe.
 

Wynik meczu, gdy gospodarze jako pierwsi strzelą bramkę (z uwzględnieniem czasu zdobycia pierwszego gola)

Wynik meczu, gdy goście jako pierwsi strzelą bramkę (z uwzględnieniem czasu zdobycia pierwszego gola)

To Premier League. A jak dla porównania wyglądają statystyki innych topowych lig europejskich? Statystycy przeanalizowali kilka tysięcy meczów w ekstraklasie niemieckiej, angielskiej, hiszpańskiej i włoskiej w latach 2012-2017. Wyniki ich badań dają sporo do myślenia. Należy pamiętać, że pod uwagę wzięto jedynie te mecze, które nie zakończyły się bezbramkowym remisem.

Jak doskonale widać w powyższej tabeli, we wszystkich krajach zdobycie pierwszego gola w meczu znacznie zwiększa szansę drużyny na odniesienie zwycięstwa. Odsetek wygranych minimalnie się różni, jednak zazwyczaj zespoły, które otwierają wynik meczu wygrywają 7/10 spotkań. Bardzo pomocna przy postawieniu zwycięskiego zakładu powinna być ostatnia kolumna tej tabeli - w blisko 90% przypadków drużyny, które jako pierwsze trafiają do siatki rywala nie schodzą z boiska pokonane. Może więc następnym razem, kiedy zobaczymy że underdog wychodzi na prowadzenie w meczu ze zdecydowanym faworytem, warto rozważyć zakład, że słabeusz tego meczu nie przegra (mimo prowadzenia kursy na taką opcję powinny być ciągle przyzwoite - rzecz jasna, jeśli bramka padnie stosunkowo szybko).

Statystyki nie kłamią. Pierwsza bramka w meczu ma kolosalny wpływ na jego wynik końcowy. O ile nie powinno to dziwić w przypadku bramek na 1:0 zdobytych, dajmy na to, w 85 minucie gry, tak wysoki odsetek zwycięskich zespołów, które na prowadzenie wyszły w pierwszym kwadransie może dawać do myślenia. Tak czy inaczej, dostajecie do ręki kolejny cenny materiał do analizy, który mamy nadzieję, pozwoli Wam się stać jeszcze lepszymi typerami bukmacherskimi. Konkursy bukmacherskie - czytaj więcej.